środa, 1 maja 2013

Rozdział 4


                W końcu, po kilku godzinach jazdy, zza zakrętu wyłoniła się stacja. Wcisnęłam do ust następnego cukierka, chwyciłam bagaże, i mimo wszystko odetchnęłam z ulgą – to czekanie było jeszcze bardziej nieznośne niż myślenie o tym, co mnie czeka.
                Gdy wyszłam, dyrektorka (która już czekała) od razu do mnie podeszła. Przywitała się i złapała mnie za ramię – teleportowałyśmy się przed bramę szkolna. Aż mnie zatkało. Wcale nie dlatego, że się właśnie (znów) teleportowałam. Kiedy brama się otworzyła, szczęka mi opadła wbijając się w ziemię, a oczy wytrzeszczyłam jak wiewiórka na widok orzechów. Po prostu nie mogłam uwierzyć, że to wszystko – ogród, budynek, las – wyglądało jak mój rysunek!
 - Ładnie tu, prawda? – dyrektorka spojrzała na mnie badawczo. Za jej pytaniem kryła się nie tylko chęć dowiedzenia się, czy mi się tu podoba (a było naprawdę cudownie).
 - Oczywiście, jest fantastycznie, tylko po prostu… - i opowiedziałam jej, o czym  myślę. W tym czasie dyrektorka odesłała moje walizki, a my dotarłyśmy do parku, który położony był kilkadziesiąt metrów za bramą. Park był jak każdy inny: były ławki, alejki wysypane drobnym żwirkiem, drzewa oraz latarnie, w których nie dostrzegłam żarówek. Przeszłyśmy przez park (który mimo wszystko był dosyć duży) a ja skończyłam mówić. Zaległa cisza, jednak nie krępowała mnie. Na lewo za parkiem rozciągało się nieduże jezioro, a na jego brzegu stało kilka latarni i dwie ławki. Z prawej strony alejki prowadzącej z parku (czyli naprzeciwko jeziora) był duży ogród. Na środku niego wybudowana była szklarnia.
                Rozglądnęłam się jeszcze na boki, ponieważ docierałyśmy na plac przed szkołą, która przypominała raczej ceglaną rezydencję jakiegoś bogacza niż szkołę. Jeszcze zanim doszło się do głównych, drewnianych drzwi, przechodziło się przez zadaszoną część, którą od placu odgradzały kolumny. Budynek  miał także dużo balkonów i jeszcze więcej okien. Zastanawiając się, które z nich będzie należało do mnie, ostatni raz rzuciłam okiem na las, który położony był kilkaset metrów za szkołą i rozciągał się do parku, zgrabnie tworząc wewnątrz muru drugie „ogrodzenie” tej ogromnej posesji.
                Weszłyśmy do budynku i natychmiast udałyśmy się do gabinetu dyrektorki położonego na parterze. Gdy pani Smith zamknęła za mną drzwi, odetchnęłam ponownie z ulgą, ponieważ po drodze nikogo nie spotkałyśmy. Usiadłyśmy, a dyrektorka zaproponowała mi coś do jedzenia i herbatę, przerywając ciszę.
 - Poproszę tylko herbatę, jeśli to nie kłopot. – rzekłam.
Smith po chwili postawiła przede mną kubek z parującym napojem i ciasteczka.
 - Widzisz, – zaczęła. – chciałabym, abyś mi nie przerywała i wysłuchała mnie do końca. Później zapytasz mnie o co będziesz chciała, a ja postaram ci się wyczerpująco odpowiedzieć. Więc może zacznę. Otóż, wygląda na to, że przewidywanie przyszłości… jeśli można tak to nazwać w twoim przypadku… objawia się w twoich rysunkach. Pewnie to jest właśnie twój dar, bo malowanie tego, co się ma wydarzyć nie będąc tego świadomym nie należy do zwyczajnych czarów, które uprawia każdy zwyczajny czarodziej. Myślę, że tą sprawę ci wyjaśniłam. Teraz przejdźmy do następnego problemu: nie chciałabym, żebyś mówiła komukolwiek, że twoja moc objawiła się dopiero teraz. Jeśli cię ktoś spyta, powiesz, że przedtem chodziłaś do innej szkoły, dobrze? Gdyby ktoś pytał, czemu się tu przeniosłaś powiedz, że musieliście się przeprowadzić.  Mam swoje powody, a jednym z nich jest między innymi zapewnienie ci bezpieczeństwa. A teraz taka bardziej przyziemna sprawa… Zdaję sobie sprawę, że może ci być ciężko poruszać się po szkole, odnaleźć klasę czy nawet swój własny pokój, więc dam ci mapę. Widzisz tą kropkę? – wskazała mi palcem lekko pulsujący punkt na kartce. – To jesteś ty. Teraz mapa wskazuje wszystko, co znajduje się na parterze, bo właśnie na nim jesteśmy. Spójrz, tutaj widać pokój nauczycielski, jadalnię… Gdy wejdziesz na schody, mapa zmieni się. Będzie pokazywała pierwsze piętro i wszystko, co na nim jest. Aby coś zaznaczyć na mapie, musisz użyć słowa Reprendo. Na przykład… Popatrz – dyrektorka mruknęła Reprendo jadalnia i na mapie pojawił się drugi punkt znajdujący się w pomieszczeniu. – Aby zaznaczyć coś, trzeba najpierw dotknąć palcem mapy i wypowiedzieć słowa. Nie da się zaznaczyć na niej innych osób, z wyjątkiem samej siebie. Aby zaznaczyć samego siebie należy powiedzieć Reprendo a następnie swoje imię i nazwisko. Oczywiście ja mogę oznaczać innych, bo jako dyrektorce przysługuje mi troszkę więcej praw. – mrugnęła do mnie i skupiła się znowu na mapie. – Aby zaś „wyłączyć” zaznaczenie, należy powiedzieć Verto i nazwę rzeczy, którą chcemy odznaczyć. Jeśli chcielibyśmy usunąć punkt wskazujący nasze własne położenie, należy powiedzieć Verto i znowu swoje imię i nazwisko. Oczywiście można by było stworzyć mapę tak,  aby pomieszczenie były podpisane, ale przy tej ilości sal… sama rozumiesz. Ciężko byłoby cokolwiek odczytać, a zrobienie mapy na większym papierze stałoby się nieco kłopotliwe ze względu na rozmiar. Poza tym, tak się już przyjęło. – dyrektorka ponownie do mnie mrugnęła i wręczyła mi mapę. – Jeszcze tylko wyjaśnię ci pokrótce najważniejsze punkty obowiązującego regulaminu. Po pierwsze, po korytarzach można chodzić do godziny dwudziestej drugiej, bo jak się domyślasz, to czas rozpoczęcia ciszy nocnej. Poprzez chodzenie po korytarzach rozumiemy odwiedzanie pokojów znajomych - w tym także tych płci przeciwnej – a także spacerowanie do biblioteki i tak dalej. Lewe skrzydło należy do chłopców, a prawe do dziewcząt. Po drugie… Zabrania się oczywiście jakichkolwiek bójek i przemocy, czy to za pomocą magii czy rękoczynów. Myślę, że to wszystko. Och, jeszcze taka mała informacja: śniadanie jest między wpół do ósmej a wpół do dziewiątej. Lekcje zaczynają się o dziewiątej. No i nie zapomnij: Reprendo i Verto! – pani Margaret uśmiechnęła się do mnie i wskazała mi drzwi.
 - Dziękuję, postaram się zapamię…
 - Och, bym zapomniała! – przerwała mi bezceremonialnie dyrektorka. – Twoje bagaże czekają na ciebie pod drzwiami do pokoju numer 21. Mam nadzieję, że twój nowy pokój i nowe koleżanki ci się spodobają!
 - Ja… Ale jak mam tam trafić? – zapytałam tępo.
 - Po prostu dotknij mapy i powiedz…
 - Skrzydło dziewczyn, pokój numer 21? – tym razem to ja jej przerwałam. Po chwili palnęłam się w czoło. – Zapomniałam, wcześniej Reprendo! Co za gapa ze mnie…
 - Nie przejmuj się, Deidre. Musi minąć trochę czasu. – powiedziała dyrektorka.
 - Tak, wiem, ale… nie chciałabym wyjść na najgorszą. – westchnęłam i przekroczyłam próg pomieszczenia. -  W każdym razie dziękuję i do widzenia!
                Pani Smith pomachała mi, a ja zamknęłam drzwi. Gdy tylko to zrobiłam, wyciągnęłam przed siebie mapę. Warto by pójść do biblioteki, ale chyba najpierw trzeba się rozpakować…
                Z niechęcią i lekkim strachem myślałam o moich lokatorkach. A jeśli będą wredne, rozpieszczone i rozwydrzone?
                „Trudno, co ma być to będzie” – pomyślałam  i odepchnęłam od siebie myśl o przyszłych znajomych. Przeszłam kilka kroków i mruknęłam słowa, aby odnaleźć swój pokój. Na mapie pojawiła się kropka. Wpatrzona w mapę szłam w skupieniu naprzód, nie zwracając na nic uwagi. Właśnie podnosiłam rękę, aby odgarnąć włosy, które opadły na mapę i zastanawiałam się, ile jeszcze czasu zajmie mi droga, gdy nagle…
                ŁUUP!
                Zderzyłam się z kimś. Silna dłoń chwyciła mnie tuż nad tyłkiem, żeby powstrzymać mnie przed upadkiem, a ja podniosłam głowę z zamiarem ochrzanienia tego kogoś. Mój wzrok powędrował w górę, natychmiast napotykając niebieskie oczy. Te niesamowite, niebieskie oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz